Jakiś czas temu trafiłem na bardzo ciekawą dyskusję na jednej z grup ojcowskich. Tematyka dotyczyła właśnie zmęczenia po pracy – skąd brać energię, co robić, jak żyć 🙂 Z mojej perspektywy temat bardzo ciekawy, bo sam ostatnio szukałem na nie odpowiedzi. I znalazłem więc warto podzielę się przemyśleniami.

To jeszcze raz – jak to jest z tą energią? Bo wracasz zmęczony po robocie, ale wchodzisz do domu jak na stracenie – garstka dzieci obskakuje tatę i każe się bawić. Taty w domu cały dzień nie było i co, dzieciom ma jeszcze odmówić? Jest jakieś rozwiązanie?
Hmmm… może najlepiej byłoby jeszcze w windzie strzelić sobie energy drinka, wspomóc się kofeiną w czopkach. Może jest jakaś turbo-herbatka? A jakby tak czasem ulec pokusie i posiedzieć przed drzwiami do mieszkania, zregenerować siły (tak jak opcja „Medytacja” w wiedźminie). Można powtarzać sobie, że zmęczenie jest dla słabych, że odpoczniesz na cmentarzu albo się pocieszać, że jutro wreszcie znów do pracy. Albo co tam, od razu iść na drugi etat i problem z głowy.
No ale koniec fantazjowania, zwykle większość z nas po prostu wraca i zamiast siąść jak w przeszłości z gazetą w miękkim fotelu – idziemy się bawić. Trochę zmuszeni no ale przecież chcemy być dobrymi tatusiami.
Czy to coś złego się bawić? Skąd, ale jeśli to nie wynika z wymuszonego obowiązku a po prostu z chęci. Bo jeśli faktycznie jestem po całym dniu spotkań wyrąbany jak koń po westernie to udając „że przecież mam siłę” nie jestem autentyczny. I właśnie o tą autentyczność chodzi. W tym temacie bardzo polecam książkę Jespera Juula „Rodzic jako przywódca stada” w której autor piszę, że takim zachowaniem pokazujemy dzieciom, że jesteśmy dla nich jak supermarket – dostępni całą dobę, a to odbywa się zawsze naszym kosztem.

I nie ma się co oszukiwać, że dzieci to docenią. Raczej przyzwyczają się. Skończy się na tym, że odpowiedź „Teraz się nie pobawię bo jestem zmęczony i muszę odpocząć” wywoła histeryczną awanturę. Albo jeszcze gorzej – okaże się, że dziecko zabawiane przez tatę nie wykształci sobie pewności, że samo może wymyśleć dobrą zabawę. I tak jak w moim przypadku usłyszy, że „Ja nic nie wymyślę, tylko tata wymyśla fajne zabawy”. Ale to już temat na osobny wpis.
Z drugiej strony autentyczne pokazywanie swoich potrzeb uwrażliwia nasze dzieci na potrzeby innych. W ten sposób możemy sprowokować rozmowę o tym jak reagować w takiej sytuacji. I być może dzięki temu zamiast awantury któregoś dnia usłyszymy: „Tato, widzę, że jesteś zmęczony po pracy. Odpocznij sobie. Przynieść Ci coś? Może ten komiks co ostatnio sobie kupiłeś?”
Od jakiegoś czasu staram się właśnie w ten sposób odpocząć w domu po pracy. Siąść z rodziną przy stole, zjeść drożdżówkę, wypić herbatę, pogadać o tym jak komu minął dzień. Pozwolić sobie na odpoczynek i dać zaprosić się do zabawy kiedy będę miał na to ochotę. Komiksu jeszcze nie przynoszą, ale samo to, że jestem przed nimi sobą i mam prawo odpocząć daje mi pozytywnego kopa i sprawia, że nie czekam z niecierpliwością aż „w końcu pójdą spać”.
A jak to u was działa? Dajecie radę odpocząć? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.